Nie ma wątpliwości, że w elektronicznych paszportach szczepionkowych widnieje nadzieja na odblokowanie międzynarodowych podróży i turystyki. Z drugiej jednak strony, pomysł ten wywołuje opór instytucji i budzi wiele kontrowersji etycznych.
28 stycznia 2021 r. kraje UE przyjęły wspólne wytyczne, które dotyczą zaświadczeń o szczepieniach przeciwko koronawirusowi. Wytyczne te maja być wzajemnie honorowane przez państwa Wspólnoty. Jak zaznaczył jednak rzecznik Komisji Europejskiej ds. zdrowia Stefan De Keersmaecker, certyfikaty mają służyć jedynie do celów medycznych. Część państw UE, w tym Polska, już przygotowała system elektronicznych zaświadczeń. Inne planują je wdrożyć.
Wciąż jednak nie ma pewności czy to jest jedyny cel zaświadczeń. Znajdziemy tutaj mnóstwo firm czy nawet państw, które widzą w tym szanse na jak najszybsze wznowienie przykładowo międzynarodowych podróży.
Jednym z głównych zwolenników zaświadczeń w UE był premier Grecji Kyriakos Micotakis, który w liście do szefowej KE Ursuli von der Leyen wprost stwierdził, że akceptowane w całej Unii zaświadczenia o szczepieniach miałyby ułatwić swobodę podróżowania po Europie zaszczepionym osobom. Micotakis zaznaczył co prawda, że dokument nie byłby wymogiem dla przekroczenia granicy, ale dałby pewność zaszczepionym osobom, że mogą to zrobić. Wcześniej o podobnym podejściu mówił rząd Cypru.
Do całej sytuacji sceptycznie nastawiona jest Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która mimo tego, że od miesięcy współpracuję z rządem Estonii nad wprowadzeniem elektronicznych zaświadczeń, zdecydowanie sprzeciwia się stosowania ich jako paszportów.
– Zaświadczenia mają na celu monitorowanie poziomu szczepień, wiedzy o szczepionkach i łatwego dostępu do informacji medycznych. Absolutnie nie opowiadamy się za koncepcją paszportów szczepionkowych, bo są one sprzeczne z zasadami sprawiedliwości i uczciwości – powiedział w odpowiedzi na pytanie szef europejskiego oddziału WHO Hans Kluge.
Ale sceptyków jest więcej. Jak doniósł brytyjski „Guardian”, podczas niedawnego spotkania unijnych ministrów zdrowia, wielu uczestników, w tym przedstawiciel Niemiec Jens Spahn, miało wyrazić poważne obawy. Według krytyków, taki ruch stanowiłby dyskryminację osób, które nie mogły się zaszczepić i w rezultacie wprowadzałby dwie klasy obywateli.
Ale sceptyków jest więcej. Jak doniósł brytyjski „Guardian”, podczas niedawnego spotkania unijnych ministrów zdrowia, wielu uczestników, w tym przedstawiciel Niemiec Jens Spahn, miało wyrazić poważne obawy. Według krytyków, taki ruch stanowiłby dyskryminację osób, które nie mogły się zaszczepić i w rezultacie wprowadzałby dwie klasy obywateli.